piątek, 3 lutego 2017

Owczarek! Caicedo! Ponsa! – trzy szybkie ciosy wymierzone w zapyziałe czoła wielbicieli wciąż tych samych wielbicieli *)


La Sala de Torturas, styczeń dwa lata temu, Barcelona! Trzy zwinne nazwiska muzyków i ich ołowiane instrumenty: Paulina Owczarek - saksofon barytonowy, Diego Caicedo - gitara elektryczna oraz Enric Ponsa - perkusja. Sześć dwustuprocentowo swobodnych improwizacji. 51 minut. Wydawnictwo sieciowe ma nazwę hiszpańską (katalońską?) Pan y Rosas Discos (Chleb i Róże), choć wedle ustaleń dociekliwego recenzenta mieści się … w Chicago.




M.M.M. Zwinne zawijasy gitarzysty, skupiony drumming i zaczepny tembr saksofonu barytonowego – wszystko dziergane w odpowiedniej dynamice i niebanalnej dramaturgii. Ta płyta nie mogła się zacząć lepiej. Caicedo szarpie struny i gna do przodu, rysując krwiste septymy, niczym stary wyjadacz ze złotej epoki swingu. Na szczęście, co rusz gubi świadomie trop i jest przy tym rozbrajająco niewinny.  Rozgrzewka w pełnym rynsztunku!

Nubes sin Aqua. Start ciekawie rozwichrowany, improwizowany bardzo swobodnie. Diego liczy struny, Paulina płucze gardło barytonu, mówi do siebie, plecie niestworzone historie, a Enric sprawdza gramaturę talerzy w aspekcie tempa ścieralności. Gitarzysta z próbą melodii na dzień dobry, saksofonistka z mroczną sonorystyką na dobranoc - oboje idealnie łapią krążące nad ich głowami fluidy wzajemnej empatii. Perkusista ma bardzo długie ramiona i łączy tych dwoje zwinnymi, chytrymi pałeczkami.

114. Czwarta rano, zamglony peron, z którego od lat nie odjechał jakikolwiek pociąg. Caicedo schowany w pudle rezonansowym, Owczarek, gibka jak mysz, dmie w swą długą rurę, by straszyć złe, ale jakże potrzebne duchy. Trzyosobowa maszyna pracuje kompulsywnie i ewidentnie rysuje parkiet Sali Tortur. I pierwsza ważna refleksja recenzenta: jak wiele barw i skal można wydobyć z saksofonu barytonowego, jeśli tylko muzykowi nie przyświeca idea nieustannego hałasowania!

Los falsos profetas han estado invirtiendo por mucho tempo to Justo y lo injusto, lo bueno y lo malo. Długi tytuł, wiele muzyki. Kolejny krok w głąb sonorystycznej zadumy (robi się coraz piękniej!). Diego gwiżdże gryfem, Paulina świergoli w bardzo wysokich rejestrach (to jeszcze baryton?), Enric całuje się z membraną werbla. W efekcie trio łapie zwarty, czupurny, jakże konkretny timing. Gitara delikatnie się zapętla, a baryton kreśli ciche esy floresy na zachmurzonym niebie. Perkusja robi swoje i ciekawie dynamizuje te improwizacyjne igraszki. Jest kierunek, jest tonacja, a ekspresja wzrasta. Na sam koniec opowieści muzycy w skupieniu szukają ostatniego dźwięku – gębowo, slajsowo, dzwoneczkowo.. Urocze!




Thelema. Wciąż pogłębiamy sonorystyczne analizy sytuacji na polu walki. Wgryzamy się w niuanse brzmieniowe trzech instrumentów. Te ostatnie nie są dłużne i z otwartymi ramionami zapraszają muzyków i słuchaczy na prawdziwą ucztę! Chcemy głośniej i dosadniej? Mamy to! Gitara się multiplikuje, baryton skowycze i stroszy pióra, perkusja dba o rytm i niezbędną dynamikę. Rośnie adrenalina. Końcowe gaszenie emocji przychodzi nagle i zastaje nas w zbyt krótkich spodenkach.

M.M.M. (parte II). Fragment wieńczący całą opowieść chce być wyważoną porcją emocji. Efekt jest adekwatny do poziomu oczekiwań. Muzycy tulą się do siebie, trzymają wzajemnie za spocone dłonie. Jednak tkwiące w nich, niespożyte pokłady energii nie pozwalają osiągnąć artystycznego orgazmu bez finałowej eskalacji. Wyciszenie dopada nas niespodziewanie. Jeśli zabieg był zamierzony, to chęć ponowienia wycieczki w tym składzie w przyszłości, została nam dana.


****

Paulina Owczarek, pochodząca z Krakowa (a nawet Zduńskiej Woli), klasycznie kształcona saksofonistka, raz za razem przymyka po tych łamach. Okoliczności – co nas raduje podwójnie – są na ogół… katalońskie, a zaraz potem krakowskie. Były wspólne nagrania z Vasco Trillą i El Pricto, były incydentalne obecności także na innych pozycjach dyskograficznych Discordian Records.

Dzisiejsza prezentacja być może dowodzi, iż Paulina winna częściej gościć w rozemocjonowanych sercach wielbicieli free improvisation. Trwale zastąpić kilku doświadczonych weteranów, którzy miast szukać nowego, wciąż eskalują poziom swego nudnego hałasu, dmąc w saksofon barytonowy bez opamiętania. Owczarek udowadniać już niczego nie musi – jest świetnym muzykiem! Czekamy jedynie na większą liczbę ujawnień fonograficznych.



Paulina Owczarek/ Diego Caicedo/ Enric Ponsa Trio  Owczarek-Caicedo-Ponsa  (Pan y rosas, 2016)


*) Chciałbym zapewnić, iż w dość długim tytule dzisiejszej opowieści nie brakuje jakiegokolwiek przecinka! 
**) Płytę można ściągnąć za darmo ze strony wydawnictwa!

1 komentarz: